Młynek, nawet nie wiem skąd się wziął, był pomalowany na brzydki, majtkowy, kolor z detalami w odcieniu butelkowej zieleni. Niestety nie mam zdjęcia. A szkoda. Mąż rozebrał go na czynniki pierwsze i obdarł z tej ohydnej powłoki. Nawet części metalowe. Ja pomalowałam każdą część osobno, oprócz metalowych. Następnie młynek został skręcony i ozdobiony metodą decoupage. Wzór na serwetce wydawał mi się zbyt intensywny, więc użyłam środkowej części. A oto efekt.
Zapomniałam jeszcze dodać,że zrobiłam przecierki żeby go postarzyć. Może trochę nieudolnie, ale to moje początki.
fajnie!
OdpowiedzUsuń